.

.

sobota, 21 stycznia 2017

Co ma owsianka do Lowena

Gdzieś w sieci natknęłam się na obrazek z napisem:
" Kiedy jest ci źle- pomyśl, że wszystkie komórki twojego ciała robią wszystko z myślą o tobie".
Ktoś powie- co za bzdura, a ja- im więcej mam lat, tym bardziej takie właśnie słowa do mnie trafiają.
Cóż, kiedy my, w codziennym życiu tak o tym nie myslimy.
Mało tego- często myślimy o sobie źle, z wyrzutem, z niechęcią.

Jak siebie traktujemy- tak widzą nas inni.

Mądrala, co?
Takie tam przemyślenia Tupajowe, ale od początku.
Czemu owsianka?
A to temu, że musiałam z lekka przełamać monotonię poranka pod znakiem kromki chleba z serem białym. Co poradzę- chyba uzależniona jestem od nabiału w tej formie. Jednak teraz, co drugi dzień- leci owsianka. Z bakaliami i koniecznie z wiórami z kokosa i cynamonem. Łyżeczka miodu.

Absorbery nawet nie spojrzą.
To znaczy- spojrzą, wykrzywią się; "wygląda jak zwymiotowana kupa".
 I tyle w temacie.


Owsiankę jem dość długo.
Jedno- gorąca i długo trzyma temperaturę, drugie- płatki górskie, nie błyskawiczny szit, aja długo nie gotuję więc jest co przeżuwać.
I dobrze.

Bo po cholerę się śpieszyć?
Zwłaszcza z jedzeniem?
Nie, nie chodzi mi o celebrę, bo na to nie mam czasu, ale o spokojne podejście do tematu wstępnej obróbki pokarmu. Klapnięcie zadkiem na krzesło, pomyślenie lub nie o czymś miłym, a nawet o sobie. Dobrze. Tak na początek dnia ( o ile nie zrobiliśmy tego patrząc na swoje odbicie w łazienkowym lustrze). 
Oczywiście nie dane jest długie kontemplowanie ciszy, bo ... Absorbery, bo Masza, bo Jagoda. Ale- staram się.

Świat wariuje, ludzie (?) wraz z nim. Samonapędzająca się maszynka do mięsa.
Nie chcę i nie zamierzam w tym uczestniczyć.
Co będzie trzeba- minimalnie- wiadomo, ale bez przesady.

Co ma Lowen do owsianki?
Ano tak mi się skojarzyło. Bo takie wolne (slow) pochłanianie to kontakt ze sobą, ze swoim organizmem. 
Takie życie- spokojne, bez pędu, a przynajmniej staranie się żyć w swoim tempie, bez oglądania się na innych. 
Własna nisza. 
Lowen łączył choroby ciała z chorobami duszy. Przywdziewanie pancerzy, usztywnienia, spłycanie oddechu- wszystkie te akcje z ciałem, mające na celu "ochronę" przed światem, życiem, wkładamy na siebie, w siebie. 
Niestety. Najczęściej z konsekwencjami zdrowotnymi.
Dotarcie do przyczyn, rozwiązanie kłębka zależności- trudne.
Terapeuci? Mądrzy. W porządku. 
Ale można po trochu samemu.

Kiedyś oddychałam tylko klatą. 
Przed porodem pierwszym ćwiczyłam przeponę- a jakże. 
Przed drugim - nie musiałam. 
Pół ciąży niemal dychałam przeponowo. 
Teraz, jak już zlegam w barłóg, to też głównie przepona.

Staje się samo?
Nie wiem ile w tym świadomości, ile podświadomego działania, które ma pomóc.
To samo z ciałem. 
Jakoś tak też bardziej rozciągnięta jestem; bez rozgrzewki nawet.

Móc się z lekka przeprogramować. W tę dobrą stronę.
Pomaga- i to bardzo.
Nie, nie wyleczyłam się z przeżywania pewnych spraw. 
Szyszko. 
Myśliwi. 
Rzeźnie. 
Także drzew.
Wiele tematów jednak umiem już skanalizować. 
Spuścić z deszczówką lub- jeśli trzeba- z gównem.
Ale bez większych emocji. 

I przyjmowanie większości spraw takimi jakie są.
Nie, to nie boski plan. 
Tak nie myślę.
Po swojemu.
Ale to pomaga.
I nie chodzi o to, by mieć wy..bane na wszystko. 
Bo taka nie jestem, ale na wiele rzeczy wpływu nie mamy, a energia potrzebna dla Nich, dla siebie, po co ja marnować na byle kupę?

Jest dobry film. 
Pisałam o nim na swoim innym blogu. 
Jak kto nie oglądał- polecam
klik klik klik

Modne slow. 
wszystko wolne. 
Tylko ile w tym autentyzmu, a ile pogoni za kolejną modą?
Czekam slow przyklejania tipsów, normalnie.

A chodzi o spokój- swój, bliskich, istot. Czyli harmonię. Koegzystencję.
Tylko, że najpierw trzeba umieć żyć z sobą samym w zgodzie. 
A jeśli już się zacznie to idzie jak pozytywna lawina. 












Kto nie wie kim jest Lowen- może poczytać tutaj

czwartek, 12 stycznia 2017

Dziś tytułu nie będzie

Czas jest szczególny. Nie dlatego, że Dieter szaleje.
Dziwne cuda i dziwy.
Dowiaduje się człowiek, że nie jest zwierzęciem, tylko człowiekiem. Choć podejrzewam, że tylko ci z lepszego sortu, hre hre.
Pewien leśnik (nomen omen poznałam....), stwierdza, że człowiek nie jest elementem biosfery. 
Tak, wiem, wyrwane z kontekstu, bo pan gadał też o roli LP. 
Nie będę się wgryzać w temat, bo do tego najlepiej dużą paczkę serów plus dobre wino i takowe towarzystwo. 
Nadmienię tylko, że nie wszyscy leśnicy to "debile" i że LP to nie samo zuoooo. Ale jak słyszę, że bóg dał ludziom ziemię we władanie do mi się korkociąg w szufladzie prostuje.
To z tego samego worka co : "Ludzie to gatunek zagrożony" i "wilki to szkodniki" (w kontekście gospodarki łowieckiej) (to już słowa innego pana, też leśnika). 

W ramach odstresowywacza, bo przeczytałam, że jednak konwencja antyprzemocowa burzy naturalny porządek lania baby w domu i może się odbić źle na samopoczuciu niektórych panów czy też sponiewieranych umysłowo pań w zespole rządzących, postanowiłam zrobić podpłomyki.
Absorberostwo było zachwycone wyrabianiem ciasta i wałkowaniem.
Jedzeniem- tak sobie. No ale najważniejsza wspólna zabawa.







Najlepsze z...keczupem....
A wczoraj to mi ten post wessało, bo Dieter jednak urwał kawał kabla i prądu nie było do późna.
Cóż było robić, rzuciłam się na matę, porozciągałam i hyc! do wyrka, zwłaszcza, że chłód nadciągał...
Palenie w piecu odpadło. Niestety.
Rankiem rześkie 14 stopni.
Jak nigdy, poranne ablucje i przebieranki zajęły mi o połowę mniej czasu.
Jadąc z Absorberką do przedszkola, ujrzałam jawny brak kontrolki od świateł, a te świeciły jednak.
Hmmmm......
Troska moja okazała się jednak na wyrost, albowiem skręciłam w drogę na Wiadrów, a tam, zdrowotne wstrząsy na lekko sfatygowanej nawierzchni objawiło kontrolkę u Siniaka. Alleluja i do przodu...!

W Tupajowisku jeden wsad nie wystarczył na powrót do stanu homeostazy więc szybki bieg po wągiel. A na kambolcach ślisko, oj, ślisko. Doceniłam powrót z obciążeniem. Wiadro przytwierdziło mnie istotnie do podłoża. Czy czas dołożyć ciała by móc śmiać się w gębę śliskim powierzchniom?
O nie! Zawsze mogę zabrać ze sobą jakiś balast.
Chyba.

Poza tym?



A tym czasem w innym świecie....


Król by Absorber



czwartek, 5 stycznia 2017

Pooperacyjnie i małe żale gorzkie

Rozpoczęłam długi weekend.
Już dziś, albowiem pierścień pachwinowy Maszeńki nie działa jak powinien.
Pierścienie są różne. 
Na przykład taki pierścień Arabelli, jakbym miała to bym sobie poszalała! 
A tak, mamy wadliwy pierścień wspomniany u suki i ona ma go też- głównie i niestety całkiem osobiście. Całe szczęście zauważona przeze mnie banieczka była z tych niezadzierzgniętych i hycnęła sobie z powrotem, ale biorąc pod uwagę temperament Maszunga....Trzeba było działać.

Dziś był zabieg.
Panna z lekka stawiała opór, zwłaszcza przed wejściem do transporterka. 
Kolektywem, udało nam się ją tam upchnąć.
Potem już tylko i aż doślizganie się paszowicką drogą do 3-ki i nach Jauer. 

Znieczulanie, pomału i w etapach (nie jak to się miało z Rudą, gdzie przed sterylką dostała jeden zastrzyk, przy którym myślałam, że zejdzie (drgawki), a pani wetka oznajmiła mi, że czasem się zdarza, że pies zejdzie przed zabiegiem...), potem golonko i znieczulanie podskórne. 

Zabieg trwał około 0,5 godz. Nie opłacało się wracać do Tupajowiska.
Przytuliłam parę kartek z Mockiem, skoczyłam ślizgiem po klebek i mogłyśmy już wracać. 

W domu, po wyjściu ze znienawidzonego już kontenera, nastąpił szał radości, sikanie pod siebie i zataczanie się. Jedno oko łypało jeszcze pół świadomie, drugie całkiem żywe już było.

Mimo wszystko dziecko zmęczone. 
Na dragach i antybiotyku.




Latałam dziś trochę z drewnem do domu i niestety.
Mój ukochany polityk, znawca przyrody, jej wielki miłośnik, mylił się.
O, qwa! jak się mylił!
Zmiana rozporządzenia dotyczącego drzew- właściwie powinno się to nazywać rozporządzenie dot. masowej wycinki drzew, wyje piłami spalinowymi.
Tak, drogi panie szyszkowniku.
W doopie są moce produkcyjne tlenu.
W doopie nisze do życia dla ptaków, ssaków, owadów.
W doppie.
Głębokiej i śmierdzącej. 

Panowie, którzy wycinali u mnie kikut jesionowy, chyba dla jaj zostawili mi pamiątkę w postaci takiej to tkanki, a która i im, i mnie kojarzy się odpowiednio:



Powiem tak:
nie będę się tu wywalać. 
Wszak bloga nie czyta Zenek, który woli wyrżnąć topole i wierzby na skraju miedzy swojej, bo po co to rośnie.
Nie dla Jadźki, której liście lecą i jest to główny powód wyrżnięcia okazałego dęba.
Nie ma w tym wpisie nic ciekawego dla masy głąbów, dla których tlen bierze się z powietrza (dosłownie!).

Was, nie będę uświadamiać, bo o ile mogę kiedyś komuś coś naświetlić ( parę razy ktoś mi wspomniał, że moje pisanie otworzyło mu na coś oczy) to uświadamianie o czymś co jest truizmem pisanym caps lockiem- to dla mnie żenada.
Cóż...
Jeśli nasza młodzież stawia na równi źródła informacji. Szanowane encyklopedie i książki fachowe i internet, pisma w stylu "Fokus"....I nie widzi różnicy, i dziwi się, że my się dziwimy ich głupocie.

Stara to prawda, że głupim narodem łatwo jest rządzić. 
W politykę nie wchodzę, bo znów się mądry lub mądra znajdzie i mi wytknie, że coś dostaję. 
Nic nie dostajemy- jeśli ktoś mi pisze, że mi państwo daje. 
Nie daje.
Pracujemy na to.
No, chyba, że ktoś nigdy sie pracą nie zhańbił i  żeruje w szarej strefie ; bmką podjeżdża do gopsów po kasę i żarcie i w nos się śmieje, bo taki on zaradny.

Żal mi tego wszystkiego. 
Niestety nie wierzę, że zwycięży zdrowy rozsądek.
Większość drzew się wyrżnie, bo - jak wyżej.
Opał, liście.
Bo można.
Bo moje!

Aż się niebo czasem rozstępuje i nie wiem czemu nie zasysa tego chłamu.



My się nie poddajemy.
Póki Tu jestem, przynajmniej na moim skrawku będzie przyjaźnie. 
Będziem dosadzać. 
I wszędzie gdzie się pojawię będę to robić.

Mam nadzieję, że Absorbery zarażone i podobna choroba ich będzie trawić. 
Póki co las i drzewa lubią, nawet to co u stóp drzew.



A ich przyszłość nie będzie tylko światem materialnym.
Nie tylko pełna tak na prawdę zbędnych śmieci, tylko rzeczy ważnych.
Żywych istot, bliskich ludzi, uczuć, świadomości istnienia- nie posiadania.
Utopia?
Może nie...
Może na tyle jestem zawirusowana, że je skaziłam.
Pozytywnie.

Są drzewa. Jabłonie i maja one też żołędzie :)
Do tego lis, sarna, jeleń, dzik...i cała reszta (by Absorber)