.

.

sobota, 30 kwietnia 2016

Pożyteczny bałagan ogrodowy

Ponadto, że latam to tu, to tam, podgrabiam, sieję, sadzę, wrzasnę, przytulę to obserwuję.
Jak zwykle oczy dookoła głowy.

I już wiem.
Zastanawiam się po co mi dwa budynki gospodarcze, za które bulę podatek niezły?
A one wiedzą.
Dom sobie tam znalazły.

Choćby nietoperze nawet.
Zapewne także, prócz rzeszy gryzoni, które przynajmniej przystankowo traktują te miejsca, to na strychach i w ścianach, pomiędzy kamieniami- tam, gdzie wykruszyła się zaprawa urzędują dzikie pszczołowate.
Wyglądają na porobnicowate, ale do ręki nie brałam, bo coś wkurwione były.
Stoi taka, gapi się, może chce swoją dupę opasłą wcisnąć w któryś zakamarek!
A won!

I tu do sedna sobie przechodzimy i tego, że stare domy, siedliska to miejsca potencjalnie bogate w gatunki. Mamy stare mury, z wykruszającą się zaprawą, mamy szachulce z gliną, w której sobie można dziurki i norki robić (znów błonkóweczki).

No- potencjalnie fajne lokum

Tu już zasiedlone
Mamy bałagan.
Okroopny bałagan, z rzuconymi gdzieś w kąt starymi dachówkami.
Piękne jaszczurowisko.
Choć u mnie już nie bardzo, bo się mi śliwki na potęgę gąszczu rozrastają.


Są kupy starych gałęzi, których nie chce się lub zapomina spalić z każdą wiosną czy jesienią. I tak trwa ona, a w niej zimują kolejne pokolenia jeży, drobnych bezkręgowców...

Są chaszcze, bzy nieprzycinane; do okien zaglądające.
Pfff! I cóż, ktoś powie. Ano.
Mam za to drozda, mam kapturkę i rudzika, mam dwie pary kosów.
Wielkie drzewa.
-"O, pani! Ale tych liści, nie lepiej wyciąć?"

Nie. Nie lepiej.
Mam cień, mniej wody w piwnicy, hre hre, i gniazda moich ukochanych szczygłów.

Są i u mnie chwasty.
Chwasty, które chołubię, doprowadzając do palety emocji wśród bliskich oraz obserwatorów.
To - dla trzmieli, to dla pokrzywników, pawików. Zostaw te trawy duże! Zawsze mi napójka łąkówka się trafia na nich! Zostaw! Bluszczyk kurdybanek! Zostaw!
Co z tego, że przekwitło. Nie! To dla ptaków. Makolągwy zalatują też.

Różnorodność.To przyroda lubi. To jest naturalne.

Co można robić, żeby przyciągnąć życie do ogrodu?
Pamiętać, że poza domkiem, który powiesimy dla błonkówek (chwalebne!), należy pamiętać, że sam domek nie jest powodem ku temu, żeby robaczek sobie u nas zamieszkał.
Musi mieć co źryć, mówiąc kolokwialnie. A tu przechodzimy do sedna- czyli bazy pokarmowej.
Jeśli ktoś się nakręci tematycznie, polecam pracę, o której już kiedyś pisałam tutaj, na temat roślin karmowych dla owadów.

Wszelkie kwiaty nektarowe są wabikiem dla motyli i błonkówek.
Mamy ładne kwiatki i do tego sporo życia brzęczącego wkoło.

Ogród żywy, to co tu mówić ogród bez chemii.
Nie ma chemii nieszkodzącej organizmom żywym.
(nam też, ale my to przecież rasa panująca więc może nam nie szkodzi, co?).

Jedną z czynności, które rodzą we mnie instynkt zabójcy osobników własnego gatunku są opryski. Te południowe, w pełnym słońcu, przy oblocie pszczół i innych owadów.
Noszsz, kufa!
Czy taki debil zwany człowiekiem, podobno myślącym nawet, nie jest w stanie pojąć, że zabija przy okazji tych, od których zależy czy zeżre to jabłko ze swojej "ekologicznej" jabłonki czy nie?
Nie, nie trafia.
Tak jak i nie trafia do imbecyli rolników (niestety sporo mam takich w okolicy) wyjeżdżających z opryskiwaczem w podobnych porach, przy kwitnącym rzepaku...

Różnorodność.
Co prawda nie zawsze tak do końca, bo mając w bliskim sąsiedztwie rodzinę szerszeni nie byłam zbyt zadowolona, ale... dzięki nim ilość owadów ogólnie się zmniejsza, bo szerszenie wytrawnymi łowcami są. Muchy, motyle niestety też.

Prócz dziur między kamieniami, które mogą zająć pszczołowate, w domu są też szczeliny u podmurza. Tam też czasem zahaczają się na dłużej matki trzmiele. Kolejny bonus.
A ja je wabię, bo utrzymuję kolejny "chwast".

Jasnota. Pilnowałam Taty, co by nie wyrżnął.

Jeśli ktoś może pozwolić sobie na mały akwenik, oczko wodne, to dodatek do zwiększenia atrakcyjności naszego łogródecka. Przylecą ważki, komary też, ale zalęgną się i te, które komarze larwy będą zjadać. Przyroda nie zna próżni.
Jeśli wody jest więcej, trawy nie kosimy jak popieprzeni na wysokość milimetra, to może nam jaka ropuszka czy żaba przywędruje. Że nie wspomnę, że szerokim echem się rozniesie po okolicy, gdzie można się napić;)

Schronienie, baza pokarmowa też ;) pod warunkiem, że dłużej poleży :)

Nie wiem cóż jeszcze dodać, bo ja mam tak, że patrzę na wszystko dość ogólnie.
Sens tego jest taki, że przestrzeń, w której żyję chcę dzielić z innymi stworzeniami, bo to daje mi radość. Oczywiście łatwo się w tym zakopać, co też czasem się dzieje, ale ogólnie jestem zadowolona z tego co mam wkoło na tej małej przestrzeni wkoło siebie.

Dosadzam, zostawiam resztki, staram się myśleć o innych stworach. Chemii nie stosuję, mimo pukań się w puste głowy co niektórych.
I to chyba najważniejsze.

Pachnica dębowa- od 2 lat zalatująca .. na podwórko :)







czwartek, 28 kwietnia 2016

Krótko i na temat

Post szybki, obrazkowy.
Miałam dziś nie pisać, bo książeczki się do mnie łaszą,  ale jednak.

Reszta obrazków na joemonsterze
Wybrałam to, co mnie rusza najbardziej.

PeeS.
"Ludzie", którzy mają uwagi do poziomu mojego bloga- nikogo nie zmuszam do czytania. 
Tym bardziej komentowania.
Aha- weganizm ma różne odmiany i  wbrew pozorom HAHAHA!, różni się od wegetarianizmu. 
A tym bardziej od ihtiowegetarianizmu, który uprawiam. SAMA. 

Wybaczcie, moi Przyjaciele i czytacze ten wtręt dla... niektórych.



















niedziela, 24 kwietnia 2016

Zimne dłonie

Co tam niedziela.
Skoszone, zgrabione, przesadzone dwa krzaczory.
Co tam wiosna.
6 na plusie, przeplatanka słońca, wiatru o temperaturze bliskiej zamarzania, deszczyk, na zmianę z krupami śnieżnymi. 
Psy wyspacerowane (szybko), dziefczynki i Titolec puszczone na świeżą trawkę. 

Rudziki, makolągwy na dodatek. Gniazdka nieopodal będą.
Radosnam nawet.
Jakoś tak, po prostu.
Na złość i w ogóle ;)











piątek, 22 kwietnia 2016

Pokonferencyjne przemyśliwanki

Dziś przypomniałam sobie dawniejsze czasy, nieAbsorberowe, młodości swej, kiedy to parokrotnie uczestniczyłam w konferencjach, odczytach na interesujące mnie tematy. Dotyczyły głównie moich mniejszych lub większych pasji; entomologii, sozologii, fitocenologii, ale też- dzięki pracy w LP- także na te związane z gospodarką leśną.
Zawiało mnie dziś, jako słuchaczkę, do siedziby Parku Krajobrazowego "Chełmy", na konferencję. 
Temat przydługi, jak na wzniosłe gadanie przystało: 
" Aktywizacja przestrzenno- gospodarcza a ochrona środowiska przyrodniczo-kulturowego na przykładzie Parku Krajobrazowego "Chełmy"."

Powiem szczerze, że każdy temat był interesujący, mimo moich wielkich miłości do świata owadów czy reszty przyrody ożywionej, ważne tematy dotyczące historii tych terenów, związanych z życiem ludzi. Stare grodziska, warownie. Historia ludzi, znanych nam (przynajmniej tym, których interesuje coś poza żarciem, kopulacją i korporacją) z różnych dziedzin, a tworzących historię, naukę tych terenów. Chociażby informacja, że w niedaleko od Tupajowiska położonych Kwietnikach, parafią zarządzał czas jakiś, nie kto inny jak o. Czesław Klimuszko.

Po drugie- geologia i związane z tym tematy. Tereny Krainy Wygasłych Wulkanów z całym swym bogactwem form wulkanizmu, różnorodnością surowców, a co za tym idzie cała historia kopalnictwa i hutnictwa. 

Projekt "Sieć najciekawszych wsi" to także punkt zapalny (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) do kolejnych dyskusji, jednak... organizatorom chyba śpieszyło się do domu, bo sztorcowali  z lekka dyskutujących, co dla mnie jest niesmakiem, ale może za małe doświadczenie mam?
Za czasów moich wyjazdów, dysputy nie miały końca, a jak miały- przenosiły się poza salę, często kończąc przy "mocnej" kawie. Przynajmniej nikt nikogo nie napominał, że już koniec....
Jak zwał, tak zwał mam niedosyt. 
Projekt dotyczący sieci wsi jest ciekawy, kto nie słyszał niech popatrzy, np. tu
Jak słuchałam o tych zagrodach, oglądałam te fotki stajen ze sklepieniami łukowymi...Wiedziałam co mam, co mogłabym, ale... No właśnie.

Jak o tym myślę to zapala się we mnie jakaś iskra do działania. Mimo, że lokalne środowisko jest jak ...cóż. Jednym słowem, nie garnie się do niczego. Przepraszam. Do komentowania działań innych to i owszem. Niestety jakos tak z tym zaangażowaniem w sprawy społeczne to nie bardzo. Wiem. Sporo ludzi pracuje od świtu do nocy, zawija te paczki w Amazonie lub jeździ na trefy to tu, to tam. Rozumiem. I ja pracowałam 50 km od domu. Wiem co to oznacza. Powiedzmy szczerze jednak, że to nie wszyscy mieszkańcy. Nie większość. Większości się po prostu nie chce. Tak jak i wiekszosci Polaków ma w nosie. Taka mikro skala kraju. Norma (?). 

Na zebrania dotyczące ich spraw przychodzi garstka. Stan zawyżają zwykle włodarze; wójt, ktoś z rady gminy, pracownicy poszczególnych działów. Mieszkańców w porywach 4-8 sztuk dużych.
Jak dla mnie- żenada.
Odnowa wsi- zero zainteresowania.
Wnioski do Strategii Rozwoju- zero zainteresowania. Ankietowani odpowiadali cuda, niektórzy chyba w widzie poherbatkowym lub po wizycie w Legnicy (a tam, jak wiadomo z pewnych źródeł używa się broni elektromagnetycznej). 
Jak kto nie wie jak to działa ma to tutaj:



Nasze czasy obfitują w różne wytłumaczenia niemocy.
Ktoś nie umie liczyć- dyskalkulik. Kiedyś nazwaliby go (słusznie) nieukiem.
Ktoś wali błędy jak potłuczony- teraz ma dysortografie. Kiedyś czytał więcej, wkuwał zasady ortografii. Dziś ma dysortografie.
Nawet ten, któremu kiedyś waliło po prostu "z ryja"- ma halitozę!
Wszystko da się leczyć (kasa), ale głupoty niestety nie.

Chełmy w moim obiektywie. Poniżej.


Wieża widokowa na Bazaltowej Górze

Z widokiem na Rezerwat "Nad Groblą"

Schodzimy z Bazaltowej

Wąwóz Lipa

Wąwóz Siedmicki

Wąwóz Siedmicki z Tupają w tle;)

Bazaltowa

Rzepakowo

Kukliki zwisłe w Siedmicy

Ruda i Garip na Bazaltowej



wtorek, 19 kwietnia 2016

Zielnik Tupai

Nie będę się rozwodzić nad właścicielami posesji  ze strzyżonymi na 1 cm trawnikami.
Abiotyczny wytwór, który nazywają trawnikiem niech ich cieszy. 

Szkoda tylko, że nie mogą cieszyć się wielością gatunków na swoich metrach kwadratowych. 
Ale, pewnie dla nich to mało istotne. W życiu spędzanym w korpo, lub niekoniecznie, ale bezmózgowo, meduzowato, koniecznie konsumując coraz więcej, szybko, jak najszybciej. 
Żal ziemi, Ziemi, życia. Nie ich. Życia poza nimi.

Refleksja nad składem gatunkowym Tupajowiska.
Nie wymieniam nasadzeń roślin ozdobnych. 
Tylko zielne i krzewy i drzewa (prócz owocowych i ozdobnych) oraz traw. Na trawy przyjdzie pora jeszcze...

Żeby nie było: nie mam hektarów. Mam 22 a z czego większość zajmuje domiszce i zabudowania.
Także to "tylko" trawniki

Zatem- ku refleksji ;)

Roślina Właściwości lecznicze
Rośliny zielne
Bluszczyk kurdybanek TAK
Babka lancetowata TAK
Babka zwyczajna TAK
Bylica pospolita TAK
Dąbrówka rozłogowa ?
Dymnica pospolita TAK
Dziewanna TAK
Dziurawiec zwyczajny TAK
Goździk kropkowany NIE
Gwiazdnica pospolita NIE
Jasnota biała TAK
Jasnota różowa TAK
Komosa biała TAK
Koniczyna biała TAK
Koniczyna czerwona TAK
Kosaciec syberyjski NIE
Krwawnik zwyczajny TAK
Lawenda lekarska TAK
Lepnica rozdęta NIE
Łopian większy TAK
Mak polny TAK
Melisa lekarska TAK
Mięta TAK
Mniszek lekarski TAK
Ostrożeń łąkowy NIE
Pięciornik gęsi TAK
Pięciornik rozłogowy NIE
Pokrzywa zwyczajna TAK
Przytulia pospolita NIE
Przywrotnik pasterski TAK
Rdest ptasi TAK
Rdest wężownik TAK
Ruta zwyczajna TAK
Stokrotka pospolita TAK
Szczaw zwyczajny TAK
Tasznik pospolity TAK
Tojeść kropkowana NIE
Wiesiołek dwuletni TAK
Żywokost lekarski TAK
Drzewa i krzewy
Bez czarny TAK
Brzoza brodawkowata TAK
Dereń właściwy TAK
Dzika róża TAK
Głóg TAK
Jarząb zwyczajny TAK
Jerzyna pospolita TAK
Jesion wyniosły TAK
Klon jawor NIE
Kruszyna TAK
Leszczyna NIE/bd
Lipa drobnolistna TAK




niedziela, 17 kwietnia 2016

"Serce mi pika jak klapa od śmietnika" (Tytus)

Wiosna, pora roku budząca nadzieje, rozkwitająca, rozbuchana chlorofilowo, rozpasana pokrzywowo i perzowo. Trawiaście, kwietnie, rozłogowo. 
Nie pojechałam na Miłek, w czynie szlachetnym zwalczać sukcesję na murawach, bo mnie najzwyczajniej pogoda zbiesiła. 
Co chwila pochmura, deszcz przekropny. Nie miałam ochoty się moczyć. 
Poza tym chyba większy problem- inwazja roślin, których część muszę pohamować. Dzięki temu, że zostałam, trawa skoszona (sierp i pchajka), przekopane pod uprawę, mały porządek pośród nasadzeń krzaczorów i drzewek, czyli jakieś palikowanie, zaglądanie w pąki etcetery różne.
Oczywiście miałam tylko 2,5 godziny, bo Absorbery zdecydowały się na odwrót na z góry upatrzoną wcześniej pozycję...

Jakoś do dupy lekko z tym przesileniem, bo albo już taka stara jestem, że mi ostatnio gorszych dni więcej się zdarza, albo taki rok. 
Dziś na ten przykład jakieś nerwy mnie brały, na wszystko, jak tę babę z dowcipu, który już cytowałam w 2012 roku, wszystkim się oberwało. 
Na ten dodatek w środku jakieś roztrzęsione serducho, jakbym się czymś denerwowała w sensie ekscytacji, a tego to ja raczej ostatnio w ilościach znikomych. 
No chyba, że mi jaki świergotek zakuka, albo inny tam drozd śpiewak.

No właśnie. Nasze jaskółki już są.
Pleszki też, czekam na kopciucha. Kapturka obecna, zwiększyła się populacja kosów i mam swojego rudzika z powrotem. 
Drozd od tego roku. Nie wiem co go tu w okolicę bliską ściągnęło i gdzie spodziewać się gniazda. W zeszłym roku, co prawda któraś z moich mend kocich zamordowała już sporego pisklaka drozda, ale rodzice nie byli tak widoczni jak ten samiec ostatnio. 
Śpiewa pięknie (jak to drozd), w sumie się nie dziwię.
Siedzi sobie wśród oparów kwitnących śliw i sobie plumka.
Też bym tak chciała.

A mi się motyl w klatce z piersiami klekoce.
Już wiem, to pewnie przez niejedzenie mięsa ! :))
Zrobię badania, zrobię.

Alberta oddałam.
Już mnie zmęczył.
Co parę dni musiałam dziadowi przypominać kto tu ma jaja. 
Wziął go pan, który wcześniej przejął Brunona - kto nie pamięta lub nie wie: tu przeczyta.

Albert jeszcze ze swoimi dziefczynkami

Kropka nad i postawiona.
Wraz z ruszeniem wegetacji, nastąpiło mysie ruszenie i wczoraj dwa razy dawałam szansę, za każdym razem została wykorzystana. Mysz wracał.


Stworzonko zdeterminowane. 
Zwłaszcza kiedy próbuje przeciągnąć orzech przez całą szerokość łóżka. Pod spodem, oczywiście.
Równie skuteczny w wykorzystywaniu mojego miętkiego serca okazał się kątniczek. 
Łapię sobie za moje zielsko co przy ścianie wisi, co by sobie jaką herbatkę wiedźmową zaparzyć, a tu siedzi, menda. W pokrzywie zeszłorocznej i się gapi. 
Jutro gnoja wywalę. 
Jak jeszcze będzie, oczywiście.

Ponieważ od rana pogoda była jak ja w czasie pełni- czyli nieprzewidywalna, żeby mi się Absorberostwo nie nudziło, zrobiliśmy dwa akwaria. 
Ryby są malowane i klejone, niektóre, trójwymiarowo zawisły na włóczkach. 
U Młodej (praca po lewej), to ciemne to plama oleju. Absorber zrobił brązowo łódź podwodną, ale "bez okien", zastrzegł. 
Prócz ryb pływają- to te na włóczkach, wieloryby. 
Wieloryby jak wiadomo to "wielkie ryby co są ssakami". 




wtorek, 12 kwietnia 2016

Masa salamandrowa

Ostatnie dni z lekka czopkowe.
Jakaś taka zniżka formy. 
Przesilenia wiosenne czy co tam jeszcze, braki tego i owego, zapewne niejedzenie mięsa (hre hre). Jak zwał tak zwał, dupa z humorem.
Dziś już lepiej i raczej do przodu.

Robota od dwóch dni pali mi się w rękach, bo chlorofilowe pędzą jak diabli, kosić jeszcze nie mogę, bo młaka. 
Mus przesadzenie jabłonki małej zrobić, Mama dowiezie porzeczek, warzywnik do przekopania, boby i groszki do posiania, kozłek lekarski do wsadzenia, jakieś kfiatki jeszcze też. 
Zapewne nieśmiertelne nasturcje, nagietki, aksamitki...

Mały-duży problem z przekopem po awarii rury.
Wydobyli mi przy okazji akcji glinę z 2 m i mam ją teraz na górze...
Nie wiem.
Albo zrobię spirale ziołową na części, albo w dołki kompost i posadzę pomidory. 
Całości nie da się przekopać. 
Znaczy- da się. Może jaki zacięty, przepraszam, z zacięciem chłop by dał radę, ale ja walczyć nie będę. 
Mam tyle innej roboty, że krzyż oszczędzę.

W robocie lepię na Majówkę Myśliborską.
Salamandry z masy solnej, do malowania przez dzieciaki. 
Pomysł poprzedniczki; nie zmieniam, bo się przyjął, a ja lepić lubię.
Co prawda czasem wychodzą raczej jakieś akolotle niż nasze smoki kaczawskie, ale na gada to wygląda w miarę więc spoko.
Jest ich 30.

Tak niewiele trzeba. Tylko sól, mąka i woda

Wiem dokładnie jaka przyczyna, ale dość długo zajmuje mi ten etap międlenia masy na jaszczura....

Wstępna obróbka

Potforności :)

Dużo więcej potforności


Potfory dwa