.

.

czwartek, 10 maja 2012

Odszedł Czeczot, a Gahana okrągła rocznica

Wczorajszy dzień, prócz pięknej aury, którą wykorzystałam w stopniu niestety minimalnym....zdominowały dwa wydarzenia.
www.interia.pl

Jedno- smutne. Zmarł jeden z moich ulubionych rysowników- satyryków- Andrzej Czeczot. Ciężko chorował wiec i może dla jego udręczonego ciała to wyzwolenie. Ja zapamiętam jego kreskę i humor, trafiający do mnie jak nikogo innego. Znałam go już od dzieciństwa, bo parę książek z jego ilustracjami mieliśmy, plus parę albumów.
No i niezapomniany "Eden" (2002) Trailer
Szkoda, że nie ma go już z nami...
www.rosiconpress.com
www.3bp.blogspot.com


A kto się postarzał o kolejny roczek?
Ano...tu wrócić należy do mojej..."młodości" i lat 1990- 2000 kiedy to pochłonął mnie zespół Depeche Mode. Depeszowałam nie na żarty, jeździłam na zloty, kochałam się w Martinie Gore i Dave Gahan'ie.
Ten ostatni- obchodził wczoraj ... 50 te urodziny. Jak ten czas leci...:)
Głos, charyzma, uroda- też, nie zaprzeczę. A sam zespół- odcisnął się pozytywnym piętnem na mojej duszy.
Już może nie wracam tak często do ich muzyki, ale czasem powracam przesłuchując ulubione albumy.
"Violator", "S.O.F.A.D.", "Ultra".
Potem już  nastała u mnie era zdecydowanie mocniejszych brzmień- industrial metalu, gotyku; czas Rammstein'u, Moonspell, polskich kapel gotyckich...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz