.

.

piątek, 30 marca 2012

Ciepłej wiosny wspomnień czar....

Tak wyczekiwana po trudach zimy, niosąca nadzieję...
A jakże- trochę poświeciło, zdążyło się parę pączków na drzewach rozwinąć, tudzież jakieś kwiateczki rozbłysły na tle wyblakłej, zeszłorocznej trawy...
A tu nagle- pierdut- i mamy 6 stopni, a wg prognoz szykuje nam się niezły pasztet.

www.new.meteo.pl

W związku z powyższym, ku pokrzepieniu serca własnego wklejam fotki wiosny o mniej chmurnym obliczu, zrobione przed 3 dniami, w naszym obejściu.

Ziarnopłon wiosenny Ficaria verna Huds. geofit, W klasyfikacji zbiorowisk roślinnych gatunek charakterystyczny  dla rzędu Fagetalia , związku Allo- Ulmion,. Znaczy - jest właściwy dla lasów łęgowych.
Wieś nasza weszła na tereny lasów łęgowych i tam, gdzie ludzka ręka nie dokonała większego spustoszenia w stosunkach wodnych, glebowych, nie zasiedliła innymi gatunkami o większej konkurencyjności, takie gatunki przetrwały.
Są w w ekstensywnie użytkowanych ogródkach czy na pasie zieleni, przy cieku wodnym.
Spotkać tam też można inne charakterystyczne gatunki- zawilca gajowego Anemone nemorosa  czy  złoć żółtą Gagea lutea


Fiołek- niestety nie oznaczyłam który. Rośnie zaraz przy murze domu.
Co ciekawe, nasiona fiołków rozsiewane są przez mrówki.
 Pewnie te same co mi do pokoju włażą...
Może by mi tak nasiona przyniosły zamiast wynosić cokolwiek z domu? He?


Wyrodzone hiacynty. Pozostałość po poprzednich właścicielach. Większe kwiaty, wieloletnie- wykopali :)


I na koniec- żonkile. Bardziej lubię narcyze, ale na bezrybiu... ;)




środa, 28 marca 2012

Tupajowy klimat lekkiego bałaganu

No właśnie... tak sobie oglądam te niektóre blogi. Ten klimat wiejskich domków, piękne fotki, aranżacje...


Pisałam już o swoim antytalencie do tego typu klimatów, że jestem taka trochę bardziej praktyczna w życiu codziennym choć w głowie mam sporo pięknych i niekoniecznie praktycznych pomysłów.

Może to i problem nadal tylko jednego pokoju do życia.
W nim jest wszystko- piec- dający ciepło, suszarka na której wiszą kolorowe ubranka Młodego, druga- z pieluchami tetrowymi, w kartonach kolejne ubranka- dla Natki, dla Młodego- jak podrośnie.
Nasze łoże, krzesełko do karmienia młodzika, biurko...moje biurko, które mi służyło dobrych kilkanaście lat. Zrobione przez mojego ojca. Teraz- zastawione butelkami, chusteczkami, kaszkami i mlekiem modyfikowanym.

Jedyne co przypomina nieco klimat, w którym można wyczuć coś poza prozą (nazywana przeze mnie perystaltyką) życia to na przykład:
szafka made in mój teść, na której spoczywają ptaszek, sowa, obrazek autorstwa mojej mamy, a na jednej z półeczek mojego wykonania diaboły

Jest jeszcze lampa. Taka- kinkietowa z abażurem jakby ze skóry. Daje klimat- teraz, w dziennym świetle niezauważalny.
Na boku szafy, przytwierdzonej kotwami do ściany (takie mamy proste ściany i podłogi...:) ) wizą parostki kozła  a na nich moja biżuteria ukochana. Teraz, z racji wszędobylskich małych rączek, w odwrocie.
W pokoju, za drzwiami (mamy 3 przechodnie pokoje), klimat o jakieś 10 stopni chłodniejszy, za to dużo przestrzeni, kolejny bałagan. Książkowo- meblowy....

I kaczka, której K. nie cierpi. Ja ją lubię. Poza tym, w razie czego, może służyć samoobronie :)

Niezłe ziółka ...!


Od dawna, w moim domu rodzinnym mama stosowała kuracje ziołowe. Może bez przesady, ale posiłkowaliśmy się roślinami w zwalczaniu przeziębień, profilaktyce.
Przekonawszy się o ich zdrowotności sama nasiąkłam klimatem zielarki i często korzystam z roślin jako sprzymierzeńców w walce z chorobami czy niedomaganiami.

Z szeroko znanych była zawsze pokrzywa.
 Ta głównie w formie naparów- jako herbatka wzmacniająca, oczyszczająca organizm. Samej raczej jej nigdy nie pijałam, bo wrażenie smaku...hmmm... takie nijakie. Zwykle dodawałam do tego mięte.Napar z pokrzyw służył też jako płukanka do włosów.
Pokrzywa jako ziele świeże, obecna była zawsze wiosną. Majowe pokrzywy mają najwięcej składników leczniczych i takie to zawsze się u mnie w domu zbierało i suszyło. Wczesną wiosną, oczywiście prym wiodła Wildgemuese czyli dzika sałatka na bazie pokrzyw, podagrycznika, mniszka lekarskiego, szczypiorku i rzodkiewek z własnej działki.

Do plejady wykorzystywanych przez mamę ziół wymienić muszę dziurawiec, podbiał, macierzankę, melisę, nagietek, krwawnik, szałwię, lipę, bez czarny, jarząb zwyczajny (jarzębina), malina- owoce i liście, brzoza brodawkowata (jej pączki) czyli właściwie dość łatwo dostępne rośliny o ile ma się miejsca, o których można powiedzieć, ze są w miarę czyste jeśli chodzi o skażenie środowiska.

Ciekawie ma się sprawa z podbiałem.
 Jako, że miałam kłopoty z górnymi drogami oddechowymi, często chorowałam, pyłkowica, katar sienny i te miłe ekhmm klimaty, to wczytując się w jego właściwości lecznicze znalazłam ciekawe informacje. Otóż- kwiatostany tej rośliny zawierają substancje aktywne pomocne w rozkurczaniu mięśniówki w oskrzelach. Stąd roślina ta nie dość, ze pomaga astmatykom w udrożnianiu dróg oddechowych (znacznie poprawiają tzw. transport śluzowo- rzęskowy - jak ja lubię to sformułowanie!- chodzi po prostu o łatwe wydzielanie i odkrztuszanie wydzieliny z dróg oddechowych) to na dodatek ułatwia oddychanie poprzez działanie antyskurczowe.

Macierzankę zawsze lubiłam, choćby przez jej zapach- takie murawy kserotermiczne z macierzanką, rozgrzane słońcem i wszędzie unoszące się olejki eteryczne z tej rośliny. Wyciągi z macierzanki są dobrym lekiem wykrztuśnym. Zawarte związki czynne wzmagają produkcję śluzu oraz pobudzają ruchy rzęsek nabłonka oddechowego, czym ułatwiają oczyszczanie się dróg oddechowych z pyłów (np. wdychanych z powietrzem lub dymem tytoniowym). Związki te zapobiegają rozwojowi bakterii w drogach oddechowych. Dlatego macierzanka jest cennym zielem dla palaczy tytoniu i chorych na przewlekłe nieżyty oskrzeli. Więcej: garbniki i olejek eteryczny z macierzanki dezynfekują drogi oddechowe i przewód pokarmowy od jamy ustnej aż po jelito grube oraz zapobiegają zbyt szybkiemu rozwojowi drobnoustrojów i nadmiernej fermentacji w przewodzie pokarmowym. 

Macierzanka ponadto znosi  wzdęcia brzucha oraz pobudza wydzielanie soków trawiennych. Jest ona korzystnym lekiem w nieżycie niedokwaśnym.
Wyciągi macierzanki stosowane na skórę i błony śluzowe narządów rodnych działają ściągająco i dezynfekująco. Wyciągi te przynoszą poprawę w nerwo­bólach i stłuczeniach po urazach. Mogą też być używane w przypadkach leczenia oparzeń, drobnych skaleczeń oraz przy użądleniach przez owady.
Macierzanka może być wykorzystywana w bolesnym miesiączkowaniu, w migrenach i w katarach.
Kolejny klejnot wśród ziół!

Melisa- znana głównie ze swych kojących nerwy właściwości.  Pomaga także uspakajać i łagodzić nudności i wymioty; pobudza apetyt, łagodzi kolkę, czerwonkę, zapalenie okrężnicy oraz problemy trawienne związane z nerwowością. Zioło to także  relaksuje spazmy powodujące bóle miesiączkowe, łagodzi objawy PMS (depresja, niecierpliwość, bezsenność, itp). Napij się melisy- wołano do kogoś, kto sie pieklił- i w sumie jest w tym dużo racji. A sama świeża melisa jest także świetnym dodatkiem do sałatek.

Nagietek- w domu stosowany na świeżo- kwiatostany, w przypadku ukąszeń komarów (łagodził, podobnie jak natka pietruszki swędzenie). Dodatkowo można było pokusić się o zrobienie wyciągu wodnego lub nalewki. Też w stosowaniu zewnętrznym- na skórę czy do obmywań, a także płukania gardła. Przyspiesza gojenie, działa aseptycznie.

Nagietek można także stosować  wewnętrznie  w nieżytach jelit, w nieżytach niedokwaśnych żołądka oraz w chorobie wrzodowej żołądka i dwunastnicy, a to dzięki działaniu kwiatów nagietka, które pobudzają czynności wydzielnicze, zwiększają ilość soku żołądkowego i mukopolisacharydów oraz zwiększają ilość żółci i ułatwiają jej przepływ do dwunastnicy.
Ponadto związki czynne zawarte w nagietku znoszą stany skurczowe w przewo­dzie pokarmowym.
Warto wiedzieć, że związki czynne znajdujące się w nagietku wzmagają odporność własną organizmu. Nagietek można też stosować w przypadkach nie gojących się ran, owrzodzeń, oparzeń (zarówno słonecznych, termicznych jak i popromiennych), gdyż przyśpiesza on procesy gojenia. Przynosi ulgę w przypadkach bolesnego miesiączkowania. Ma także lekkie działanie uspokajające (spowalnia tętno, obniża ciśnienie tętnicze krwi). 

Krwawnik- często jadany przeze mnie w sałatkach, ale także pity jako napar- także ze świeżych roślin w celu łagodzenia bolesnego miesiączkowania. To na prawdę działa. Przetestowałam na sobie.
Krwawnik pospolity jest jednak wysoce uniwersalnym środkiem leczniczym, z olejkami lotnymi o właściwościach przeciwzapalnych i antyseptycznych, jak również z właściwościami ściągającymi, które są zawarte w taninach (garbnikach). Żywice zawarte w krwawniku pospolitym posiadają także właściwości ściągające i antyseptyczne, podczas gdy krzemionka wzmaga „reperację” tkanek.
 Te właściwości przyspieszają gojenie się ran, oparzeń oraz wrzodów, jak również wszelkich stanów zapalnych skóry. Krwawnik pobudza apetyt, przyspieszając proces trawienny. Jego właściwości ściągające znalazły zastosowanie w leczeniu  infekcji i stanów zapalnych jelit czy żołądka.Gorycze krwawnika pospolitego pobudzają pracę wątroby, podczas gdy właściwości przeciwskurczowe relaksują napięciowe skurcze, wzdęcia, kolki oraz niestrawność na tle nerwowym.

Krwawnik oczyszcza organizm z toksyn poprzez powodowanie pocenia się. Jako środek odżywczy dla układu krążenia, zioło to pomaga w poprawieniu stanu żylaków, hemoroidów, zapalenia żył i zakrzepicy, oraz redukuje ciśnienie krwi.Właściwości moczopędne krwawnika pomagają w eliminacji płynów oraz toksyn z organizmu poprzez mocz.
Pomaga także  w łagodzeniu zapalenia pęcherza, pęcherza neurotycznego z częstym oddawaniem moczu bez pełnego opróżnienia pęcherza, kamieni oraz piasku nerkowego, używany jest  w leczeniu bólów stawów i oczyszcza skórę.

Szałwia- to istny pogromca bakterii. Spróbujcie zapomnieć- to się często zdarza, zostawić resztkę naparu, choćby z pokrzyw. Po 1-2 dniach powstaje breja i smród rozkładanych tkanek. Zróbcie to samo z naparem szałwii. Owszem, popsuje się, ale... po 4-5 dniach . Szałwią od zawsze płukano gardła przy problemach z nieżytem górnych dróg oddechowych, problemach z dziąsłami. Ma silne działanie ściągające i aseptyczne. Często stosowana do obmywań ran. Szałwia znosi także skurcze jelit i przywraca ich prawidłową czynność skurczową, ułatwia trawienie i przyswajanie pokarmów, działa wiatropędnie.
Również dodaję ją do sałatki, ku przerażeniu mojego K. bo nie każdy rzeczywiście przepada za jej goryczkowym smakiem.

Kwiatostan lipy- od zawsze zbierany i suszony, stosowany jako napar w stanach przeziębień, głównie poprzez działanie napotne. Także jako zioło działające rozluźniająco- i pod względem układu nerwowego jak i pokarmowego, służy także łagodzeniu stanów zapalnych skóry i śluzówek.  Sam zapach kwitnących drzew działa na mnie kojąco- wspaniały przykład aromaterapii.

Bez czarny - wykorzystywany u mnie w domu w formie suszonych kwiatów jak i owoców (także suszonych). Z właściwości leczniczych najważniejsze to: działanie moczopędnie. Dzięki nim usunięte zostają z organizmu szkodliwe produkty przemiany materii. Substancje te powodują jednak również obfite poty. Ta właściwość może być przydatna w leczeniu chorób przebiegających gorączkowo oraz przy przeziębieniach. W tym drugim przypadku, w przypadkach angin i zapaleń gardła, wyciągi z kwiatostanów czarnego bzu można stosować zewnętrznie do płukania jamy ustnej i gardła. Wyciągi z kwiatostanów ponadto uszczelniają naczynia krwionośne. 
Działanie owoców jest nieco podobne jak działanie kwiatów: zwiększają ilość wydalanego moczu i działają napotnie.Stąd też bardzo kojarzy mi się z dzieciństwem i jego chorobami. Co prawda herbaty z bzu nie lubiłam, ale...mała wtedy byłam i się nie znałam, ot co!
Aktualnie zamiennie z mamą zbieramy kwiaty bzu i robimy sok. Ten używany jest przez nas zimą i w okresie wiosny, jesieni. To wyciąg wodny, z dodatkiem cukru i cytryn. Pasteryzuje się go i świetnie służy zdrowiu. Do herbaty czy samej wody.
 Kwiatostany bzu można też- tak samo jak robinii akacjowej, utaplać w lekkim cieście naleśnikowym i pożerać usmażone! Baaardzo fajna rzecz, polecam!

Jarząb zwyczajny (jarzębina)- owoce zbierane przez moja mamę, suszone i dodawane do herbatek. Przetwory z jarzębiny działają głównie moczopędnie. Prócz tego, ze względu na zawartość garbników, przypisuje się im właściwości przeciwbakteryjne, przeciwzapalne i delikatne przeciwbiegunkowe. Przyspieszają także gojenie się ran. Dzięki zawartości wielu witamin i pierwiastków, jarzębina pomaga w uzupełnianiu niedoborów witaminowych oraz wspomaga leczenie anemii. Ponadto pozytywnie oddziałuje na serce i naczynia krwionośne, z uwagi na występowanie w niej flawonoidów.
W domu robiono także- rzadko, ale zdarzało się, nalewkę z jarzębiny. Z tym, ze mnie, jako dziecku nie dano okazji zapoznania się z jej dobroczynnym działaniem :) 

Przypominam sobie czasy dzieciństwa- można było kupić w sklepie jarzębinę w polewie. Takie pudełko, z okrągłym okienkiem.Pamiętacie?  Teraz tego nie ma, przynajmniej ja nigdzie nie znalazłam...A tak za tym przepadałam!

Malina- nie dość, ze owoc pyszny to jeszcze jakie właściwości lecznicze!Od zawsze w domu królowały soki i malina w połączeniu z jeżyną w formie konfitury do herbaty czy na chleb.
Dzięki zawartości garbników liście malin działają ściągająco, przeciwzapalnie oraz przeciwbakteryjnie. Znoszą bolesne skurcze mięśni gładkich w ścianach naczyń krwionośnych, w jelitach i macicy.
Z kolei owoce malin są znanym środkiem napotnym. Używa się ich w przypadku rozmaitych przeziębień, infekcji bakteryjnych i wirusowych, angin przebiegających z gorączką: zauważano bowiem, że po 30-60 minutach od wypicia naparu lub soku z malin, występuje obfite pocenie.


Brzoza- pączkami brzozy zawsze zajadałam się łażąc w terenie za ptakami czy owadami. Jak każda świeża zielenina maja pełno witamin i mikroelementów, a gatunek ten dodatkowo jest przyjazny nerkom. Brzozowe  liście działają   moczopędne, wzmagają przemianę materii, działają napotnie, bakteriobójczo.
W przeciwieństwie do liści, pączki nie odznaczają się tak silnymi właściwo­ściami moczopędnymi. Wykazują za to właściwości napotne, przeciwzapalne i żółciopędne.
Z kolei świeży sok z brzozy używano od tysięcy lat przy kuracjach wzmacniają­cych. Zauważono, iż jego stosowanie działa wzmacniająco na organizm.  Ponadto zapo­biega on tworzeniu się kamieni moczowych oraz reguluje przemianę materii. Jest też korzystny w chorobach wątroby i skóry. 

Pozostaje mi tylko wygospodarować miejsce na wielkim naszym strychu - czyste- na suszenie ziół i ruszyć, chyba z młodymi u spódnicy w pola i lasy za zielskiem!


wtorek, 27 marca 2012

Mrówki- Tupaja ... 1:1

 Mrówki powróciły....

Jest parę możliwości:
- ktoś mi źle życzy- bardzo możliwe....nie jestem typem do rany przyłóż (89% pewności)
- ktoś rzucił czary (hyyy) (50 % pewności)
- owady nie dały się oszukać (prawie 80% pewności)
- owady są świetne w szukaniu alternatywnych rozwiązań (ponad 90% pewności)
- jest jeszcze sporo dziur miedzy ścianami a podłogą w pokoju, którymi mogą włazić (100 % pewności)

W związku z powyższym, porzucam płonne nadzieje zwalczenia "koleżanek" naturalnymi środkami.

K. ma zakupić dziś środek chemiczny i spróbujemy bardziej radykalnie. O wynikach nie omieszkam Was poinformować.

http://t3.gstatic.com/

sobota, 24 marca 2012

Dom o sześciu nogach

Uwielbiam owady...

Śmiano się ze mnie, jak zapałałam miłością do hodowli motyli i w hodowlarce trzymałam gąsienice rożnych gatunków.
Z koni- na robale się przerzuciłaś? Pytano.
Nie zupełnie, ale...

O mojej pasji- obecnie w lekkiej odstawce, w wyniku hodowli innych stworzeń, bynajmniej nie sześcionogich- opowiem kiedy indziej.

Teraz o kolejnym problemie starych domów.
Nie będzie o kołatkach, kornikach, spuszczelach, nie.

Będzie o mrówkach.
I to nie tych, o których zwykło mówić się w przypadku inwazji na siedzimy ludzkie- "faraonkach" Monomorium faraonis.
To nie one. 
Naszą jadalnię, sypialnię i pokój dziecięcy w jednym zaczęły odwiedzać mrówki...hmmm... no właśnie. Binokular u rodziców i nie ma jak usiąść i oznaczyć, z resztą- nie znam się na mrówkach, niestety.
Przyjmuję jednak, po wstępnym rzuceniu okiem na robala, że to jeden z gatunków spokojnie żyjący sobie w ogródkach i (być może) hodujący przy okazji mszyce, ku utrapieniu nas- ludzi.




Wkurzyły mnie na maksa...
Powłaziły w pudła z zabawkami młodego, chyba szukając tam miejsca na gniazdo.
Przyczaiłam się i znalazłam miejsca, którymi przyłażą- ha! Mam was!
No i co z tego...
Krwawo rozprawiłam się ze zwiadowcami, co by żaden (żadna) do mrowiska nie powrócił (a).


Przejrzałam internet... i co znalazłam jako antidotum na niemiłych gości?
Cynamon!
Oczywiście są różnorakie chemie, patenty oparte na insektycydach, ale... chciałam zacząć mniej drastycznie. W końcu tu toczy się nasze życie, jest Młody, w fazie eksploracji świata.
Jeszcze by coś zjadł z  podłogi i dopiero bym miała.

Posypałam wiec listwę miedzy podłoga a ściana, nadwątloną wiekiem i rozpadającą się sproszkowanym cynamonem.
W duchu śmiałam się nieco z siebie....Ale- warto spróbować.

I wiecie co?

Wczoraj przelazły może 2-3 mrówki.
Dziś rano- a jest już 10:40 nie odwiedziła nas żadna!
Albo poszły szukać szczęścia w ciepełku słoneczka, albo być może jak ja przepadam za cynamonem te mówki go po prostu nie znoszą?!

Z zielnika czarownicy- albo- kury wiedzą co robią

Nie trzeba być wielką wiedźmą, żeby wiedzieć ile dobroczynnych składników kryje się w zielsku, które... spędza sen z oczu uprawiających ogródki.
Pamiętam, że sąsiadka babci, ta co miała kury, kiedy widziała że podkarmiam je przez siatkę podagrycznikiem, bardzo mi dziękowała (mawiała, że kurki lubią i dobre jajka potem dają- nie miałam okazji przetestować, chyba mocno chytra była...)
Ha- dopisuję to po śniadaniu i uśpieniu Młodego-
http://www.polskie-drobiarstwo.pl/index.php?&opcja=2689
www.bio-forum.pl/

Sama nazwa podagrycznik (Aegopodium podagraria L.) wskazuje co możemy nią leczyć, a przynajmniej łagodzi objawy podagry (dny moczanowej). Sama choroba jest paskudna, ja miałam namiastkę- guzki dnawe i wystarczy!
Generalnie- nie przynudzając chodzi o zaburzenia metabolizmu kwasu moczowego.
Podagra dotyczy stawu śródstopno- paliczkowego palucha stopy.
Są jeszcze inne odmiany- w zależności od umiejscowienia.
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/b/b8/The_gout_james_gillray.jpg/800px-The_gout_james_gillray.jpg
Samo ziele jest wykorzystywane w medycynie ludowej już od wieków.
Roślina zawiera flawonoidy,związki kumarynowe, kwasy chlorogenowy i kawowy,witaminę C,
 poza tym składniki mineralne (żelazo,miedź,mangan,tytan,bor,wapń i potas).
Ma działanie regenerujące organizm,odtruwające,moczopędne,przeciwreumatyczne.

Podagrycznik to gatunek typowy dla lasów łęgowych.
Właśnie na swoich wyprawach wiosennych lubiłam posilać się świeżutkimi, jeszcze nie rozprostowanymi do końca listeczkami podagrycznika.
Pyszności!

Wczoraj, przy pełnym słońcu, po wywietrzeniu Młodego i położeniu go spać, poszłam do naszego zapuszczonego kawałka ogródka i wycharatałam pełną miskę ziółka.
Do tego troszkę młodziutkich pokrzyw, o których mocy zdrowotnej nikogo przekonywać nie trzeba.
Wszystko dopełniła odrobina szczypiorku i parę kropel oleju z pestek winogron.

Dziś i jutro- poprawka!
Smacznego!

czwartek, 22 marca 2012

Gruby babol

I żeby nie było, że to o mnie...

Co prawda- jestem gruba- ale inaczej.
Brzuchol ciążowy, tu i owo pochowane na czas laktacji, ale bez przesady. Na twarzy do księżyca w pełni mi jeszcze brakuje jednej kwadry ...:)

Za to nasza suka Ruda...To to już jest gruba przesada.
Sterylizacja dopełniła jej dramatu- naszego właściwie też- nie wszystkie suki przybierają na wadze po zabiegu. Nasza oczywiście musiała.

Schroniskowe przyzwyczajenia robią swoje- zjada co tylko może, czy gotowane czy sucha karma, wyjada Garipowi z miski. Ten chudy- a młody i musi jeść, za to nie jest łakomy wiec co nie smakuje- zostawia. Tej smakuje wszystko.

Nawet kociej kuwety ostatnio nie musiałabym czyścic...Jest taka jedna co czyści dożołądkowo....
Odchody kotów są słabo przerobione.
Mięsko przechodzi wstanie średnio strawionym wiec kupa kocia jest szczególnie odżywcza..
Fuj!

Będąc w domu psy są wypuszczane na całodzienny pobyt na podwórku.
Tylko Garip na lice rozciągniętej miedzy budynkami, bo naszło go przeskakiwanie przez płot i straszenie sąsiadki wiec póki nie zrobimy nowego, wysokiego ogrodzenia skazany jest na bycie więźniem.
Nie lubię tego, pies się męczy mimo wszystko, nie rozumie czemu zawisł na lince...
Sfrustrowany nieco.

A Ruda- na karmie light, pilnowana podczas skarmiania Garipa, dalej gruba.
Myślałam, ze te 2 tygodnie jakoś dadzą nam odczuć lekki spadek masy.
Nic z tego. Przydałaby się bieżnia. Spacer przy wózku to nie to samo...:(
www.fitfurlife.pl


A bieżnie dla psów są, a jakże, tylko wydatek spory.
Jak już bym się zdecydowała na otwarcie czegoś w rodzaju gabinetu rehabilitacyjnego to bym na pewno zakupiła, tylko że wersje wodną.

vet.sns.pl/


To przyszłość.
Z resztą najlepszy jest ruch na świeżym powietrzu, przy zróżnicowanym podłożu. Zwłaszcza dla grubasów.
Po połogu chyba obydwie się mocno za siebie weźmiemy....

Historię naszej znajomości z Rudą i trochę o samej suce możecie przeczytać TUTAJ

poniedziałek, 19 marca 2012

Przyroda na talerzu

Nie mam, w odróżnieniu od mojego brata, zdolności do aranżacji wnętrz.
Nie to, że brak mi zmysłu artystycznego, a jednak bardziej widzę dane pomieszczenie pod kątem użyteczności, nie przywiązując wagi do tego czy coś się z czymś "gryzie" czy nie.

Za to nie kryję swojego upodobania do niektórych wzornictw.
Dziś skupie się na zastawie stołowej.
Ta nasza, posklejana z różnych kompletów, nieładna prawie zupełnie dopomina się wymiany.
Nastąpi to za .....szmat czasu pewnie, albo niespodziewanie.

Tak więc mogę chyba popuścić wodze fantazji

Przeglądając internetnię znalazłam parę fajnych przykładów:

źródło:http://ebudownictwo.com
źródło: http://projektoskop.pl
źródło: http://styl.fm/newsy/10084.stol-w-stylu-country
I coś z wzorkiem zwierzęcym- rudzik :
źródło: http://.inspirujacydom.pl/
Może jakaś łączka?
źródło: https://www.pomocnicykuchenni.pl/
A może kurka?
źródło: http://sklep.theoldhouse.pl/
W domu mamy jeden wazon na suszki z kurką i chyba ze trzy ... kaczki- kaczki solniczki, kaczka na serwetki....Mój K. zgrzytał zębami jak to widział (dostaliśmy z meblami), ale stwierdziłam, że na wieś jak najbardziej kaczki się nadają...:)

niedziela, 18 marca 2012

Zbawienny wpływ L4

Dokładnie. (słowo, którego nadużywam).

Trochę odsapnęłam od "sztygarowa", pracy i już mam głowę pełną pomysłów i werwę do pracy.
Wiem, że z wcieleniem niektórych może być ciężko, ale parę z nich pewnie wdrożę.

Natchnęły mnie obejrzane ogródki ziołowe i stwierdziłam, że nie odpuszczę i w donicach posieje to i owo.
Na pewno będzie bazylia- tą zawsze mimo wszystko sieje i pożeram w sałatkach, majeranek i oregano.
Oregano...hmmm, pomyśleć, że miałam na nie alergie pokarmową...
Mój K. mnie odczulił dosypując po troszku do potraw :)

Trzeba też przygotować donice i posadzić korzeń pietruchy co "się puszcza" w pędy na natkę.

Poszukać tez muszę nasion kwiatów wieloletnich na miejsce, które moja teściowa uprawiła na klomb, ale wystawa południowa i brak osłony daje żyć chyba tylko sukulentom....

Oczywiście posiejemy tez, ale to jeszcze parę tygodni maciejkę.
Bez niej nie ma prawdziwego lata....:)


czwartek, 15 marca 2012

Wizytacja

To tak, jakbym po długiej nieobecności wracała do siebie...

I... właściwie tak było.
Całą zimę człowiek tylko z auta do domu, z domu do auta.
Z nastaniem wiosny, ciągnie mnie na dwór, choć brzemię płodowe ciąży...oj ciąży!

Ma się wykluć w maju, jeszcze dwa miesiące, ale wydaje mi się, ze to wieczność.

Lekarz nakazał odpocząć, w czym mu przyklasnęłam, bo czuję sie jakby przebiegł przeze mnie tabun shire'ów. (nie zastosuję innego porównania, bo w tym przypadku nie miałoby ono uzasadnienia :))

Dziś, korzystając z obecności K.  w domu, wymknęłam się z aparatem na podwórko, co by dokonać oceny strat po zimie.


Nie wygląda to tak źle. Troszkę krzewy oberwały, orzech chyba się nie przyjął, za to agresty, porzeczki dały radę; wiśnia i aronie, gruszka też przeżyły.

Jak zwykle, w obchodzie towarzyszyła mi Jagoda.
















Ruda w tym czasie, z archeologicznym zacięciem, wydobywa stare gnaty i smakuje ich historię...









A z Garipem sie przekomarzają








Tudzież przypomina się naszemu psu jakie ciągnięcie za rudzi ogon jest przyjemne









A oto nasz champion








Chodziłam, chodziłam i myślałam...o kurach.
No i już w sumie jasne. Tu, w jednym z pomieszczeń będą miały domek (prawe wejście); pozostaje wykucie dziury do wychodzenia, ogrodzenie wybiegu...już się cieszę!
zdjęcie z lata, oczywiście....










poniedziałek, 12 marca 2012

Jaja na wagę złota

Wczoraj mój K. zrobił swoje przepyszne schabowe ( w formie kieszonki, wypełnione serem żółtym, ziołami, ogóreczkiem, papryczką...), ale w tak zwanym międzyczasie, zapomniał, ze pożarliśmy ostatnie jaja z lodówki.

Stworzenie panierki zatem stanęło pod znakiem zapytania wiec chyżo wskoczył na mechaniczne koniska i pognał do wsiowego sklepu. Po jaja.

No tak...bo my, miastuchy, na wsi jeszcze własnych kur się nie dorobiliśmy....
Wrócił z jajami, całym ich sześciopakiem i nie krył wzburzenia. Przytaknęłam mu z cała stanowczością.
0,83 pln za jajo....

Niom, jakby pozłacane były. A to takie zwykłe, nawet chyba nie w rozmiarze XL....
Oczywiście hodowcy zganiają na bezwzględną Unię, która to nakazała zwiększenie powierzchni klatek dla biednych kur w hodowlach wielkostadnych...

Wszystko można wytłumaczyć Unią, przepisami.

A nam pozostaje płakać i płacić, albo...No właśnie- albo wygospodarować parę metrów siatki, bo pomieszczeń mamy ile trzeba, zakupić karmy trochę, swoje od siebie dorzucać (odpadki kuchenne).
Zadbać o dobór ras ptaków, żeby dobrze  znosiły chów ekstensywny.
Zwłaszcza czającego się na nie Garipa...

Playmouth-Rock.

To jedna z cięższych ras kur ogólnoużytkowych.
Osiągają one4 do 2,3 kg (koguty mogą ważyć nawet więcej niż 4 kg). Intryguje kolor ich pierza, ponieważ są one w całości pokryte biało-czarnymi prążkami.Jarzębate- po prostu.
Potrafią znieść do 200 jaj rocznie. Ich cechą charakterystyczną jest to, że są odporne na warunki środowiskowe i cechuje je wysoka zdrowotność.

źródło: http://blog-rolniczy.pl











Ładnymi kurkami są Sussexy.

Są odporne na  gorsze warunki środowiskowe i żywienie, znoszą około 190 jaj rocznie.

źródło: http://upload.wikimedia.org











Na pewno wchodzi w rachubę nasza śliczna zielononóżka kuropatwiana.

To jedna z najpopularniejszych ras kur ogólnoużytkowych. Rodzima rasa, wyhodowana na przełomie XIX i XX wieku.
Kury ważą 1,8-2,3 kilograma, a ich nośność wynosi około 140-180 jaj rocznie.
Jej minusem jest to, że może się trochę płoszyć w większych stadach.
Nam to jednak nie grozi, bo raczej 10-15 sztuk nie przekroczymy.
źródło:www.eko.org.pl















Podobają mi się także ciężkawe Rhode Island Red.

Doskonale znosi gorsze warunki chowu, ma dobrą nieśność ok. 190 - 200 jaj w roku, charakteryzuje się dobrym umięśnieniem i wagą 2,2 do 2,4 kg, dobrze wykorzystuje pasze z naturalnych żerowisk.
Jest mało płochliwa- czyli dla nas- jak znalazł!

źródło:http://bossbisonranch.com


niedziela, 11 marca 2012

Moje świnie

Docelowo myślimy o wietnamskiej choć mnie podobają się stare polskie rasy.
Wesoło wygląda też hampshire.
Na razie jednak musimy zadowolić się tym, co mamy...Ech. :)

czwartek, 8 marca 2012

Powróciła wiosna, a wraz z nią tradycja wypalania...

Wracając wczoraj do domu, mijaliśmy wóz bojowy straży pożarnej i dzielnych chłopaków latających z wężem co by ugasić płonące pole.
Szlag mnie trafia jak widzę te wypalania. Niby co rok to samo i powinnam się przyzwyczaić, ale nie mogę.
"Dziad wypalał, ojciec wypalał, ja też wypalam", słychać często od tych ludzi.
Nie dociera do takiego głąba, że giną owady, płazy, często ptasie legi.
Nie dociera do nich, że ogień nie użyźnia gleby.
Nie dociera do tych tępych łbów, że stwarzają zagrożenie pożarowe dla lasów czy nawet zabudowań.
Czasem jakiś palant, przy robocie też zejdzie (pamiętam przypadek opisywany w internecie i mediach). Nachlał się, podpalił "nieużytek" i zasnął. Znaleźli spalone zwłoki.
Mi tam takiego nie żal.
 
http://www.bialystok.lasy.gov.pl/






http://www.t2.gstatic.com/
http://www.bajkajak.pl/4_Europa/album/slides/
www.strazjg.internetdsl.pl/
www.fundacjaarka.pl/